Logo Geoje

Logo Geoje

poniedziałek, 18 listopada 2013

Ogród japoński

O ogrodzie japońskim na wyspie słyszałem już od dawna. Koledzy mówili jednak,że bez namiarów do GPS-a trudno tam trafić. W piątek wieczorem dostałem namiar (nr. telefonu) i zaplanowałem sobie wyjazd w sobotę rano. Niestety, żwawości żadnej w sobotę rano u mnie nie było. Rozpocząłem więc wyjazd dopiero w południe. Odległość do pokonania nie była jakaś specjalnie duża(ok 26 km) ale droga była niezbyt   ciekawa (dosyć wąska, z dużą ilością ostrych zakrętów). Pod koniec nawet zwątpiłem w intencje sprzętu, bowiem z daleka zobaczyłem koniec drogi i wielka górę trochę dalej. Jednak tym razem GPS się nie mylił. Po lewej stronie drogi był bowiem parking a jeśli jest parking to znaczy, że jest coś ciekawego. Tym razem był to poszukiwany ogród. Po uiszczeniu opłaty otrzymałem mapkę (po koreańsku) i mogłem przekroczyć bramę. Ogrody japońskie już zwiedzałem przy okazji pobytu w Japonii, więc wiem jak one  wyglądają. Czegoś podobnego spodziewałem się też tym razem. Ogród wyglądał oczywiście na "japoński" tylko jakby Japończycy byli w nim ostatni raz 1945 roku. W ogrodzie w Japonii każdy kamień ma swoje miejsce, nawet piasek jest zagrabiony według wzoru a tutaj zupełne przeciwieństwo. Co jak się później okazało wcale nie umniejsza jego wartości. Widać jednak, że właściciele trochę jednak sobie nie radzą. Różnorakich roślin jest całe mnóstwo. Dodatkowo teraz, jesienią przybierają fantastyczne kolory. Wydaje mi się, że ogrody na Dalekim Wschodzie należy zwiedzać albo wiosną, kiedy kwitną wiśnie i azalie, albo jesienią. Na samym szczycie ogrodu położonego na łagodnym zboczu "czuwa" olbrzymi posąg buddyjski. Religijnych symboli widziałem w ogrodzie jeszcze więcej. Świadczy to zazwyczaj o religii wyznawanej przez właścicieli. W oddali widać górę Sanbangsan (465m), która należy do wyższych na wyspie. Części ścieżek nie ma na mapie co powoduje, że ogród jest jeszcze bardziej tajemniczy.  Jedyny minus to hałaśliwa wycieczka starszych Koreańczyków, którzy zazwyczaj zachowują się jakby byli sami. Zauważyłem, że po bardzo krótkim i pobieżnym zwiedzeniu oddali się rzeczy, którą uwielbiają a wiec piknikowaniu. Od tego momentu raczej był spokój. W sumie spędziłem tam ponad dwie godziny i muszę przyznać, Że trochę się zmęczyłem. Następna wizyta na wiosnę.
P.S. Klikając na zdjęcie uzyskasz powiększenie w lepszej rozdzielczości.



Więcej kamelii



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz