Logo Geoje

Logo Geoje
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Geoje. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Geoje. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 27 września 2015

Kilka aktualnych fotek

Zerwałem się dzisiaj rano dosyć wcześnie (nie wiem tylko po co) i postanowiłem zrobić kilka fotek. Efekty poniżej (kliknij na fotke aby obejrzec w powiekszeniu).

Wschód słońca nad Morzem Japońskim

Morze i góry

Przystań o poranku

Jedna z plaż na Geoje (jest ich kilka).

Najbardziej znana plaża , plaża Gujora. O tej porze roku prawie pusta mimo, ze temperatura wynosi ok 26C, jest słońce  a woda jest ciepła.

W górach

Górskie jezioro a jednocześnie zbiornink wody pitnej.

Niedzielny odpoczynek

czwartek, 12 marca 2015

Małe odkrycia, które cieszą.

Zwiedzając obce miejsce zawsze warto trochę czasu poświęcić na rejony, o których nie wspominają przewodniki. Zawsze jest szansa, że zobaczycie coś, czego się nie spodziewacie. Włócząc się po Geoje udało mi się to dwa razy. Za pierwszym razem postanowiłem zobaczyć, co jest na końcu pewnej wąskiej, leśnej drogi. Okazało się, że trafiłem na małą, piękna świątynię obok, której znajduje się dzwonnica z olbrzymim dzwonem. Podobny dzwon jak dotychczas widziałem tylko w reprezentacyjnym miejscu w Busan. Innym razem chciałem zrobić zdjęcie panoramy Jangseungpo (wspominałem o tym miejscu wcześniej) a oprócz panoramy trafiłem na następną świątynię, tym razem z pięknymi rzeźbami Buddy wykutymi w litym granicie miejscowej skały.

Leśna świątynia


Panorama Jangseungpo


Postaci Buddy wykute w litej skale.




sobota, 7 marca 2015

Lokalne specjały kulinarne - ostrygi.

Na początek krótki komentarz o kuchni koreańskiej. Właściwie to ma ona chyba tyle samo zwolenników, co przeciwników. Wynika to z faktu, że wiele rzeczy czy sposobów podawania jest zupełnie nam, wychowanym w kulturze  europejskiej obcych. Wychodzę jednak z założenia, że w każdej kuchni każdy może znaleźć coś, co mu pasuje a tym bardziej smakuje. Ponieważ jestem raczej tradycjonalistą,  wiec nigdy nie szukałem kulinarnych extrenizmów typu łykanie żywych ośmiorniczek czy konsumpcji mięsa z psa. A swoja drogą gdzieś ostatnio czytałem, że  Szwajcarzy, naród zdawało by się ze wszech miar kulturalny nie gardzi pieczenią z Burka czy Azorka, zwłaszcza a okolicach Bożego Narodzenia.Daruję sobie też opis tutejszych "procedur kuchennych", które mogłyby niechybnie doprowadzić do obłędu członków Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. Nie jest bowiem rzeczą przyjemna kiedy widzimy jak składniki zupy, którą mamy konsumować za kilkanaście minut usiłują uciec z garnka. Można tylko powiedzieć, że były bardzo świeże. Część zachodnia wyspy Geoje to przede wszystkim tereny rolnicze. Przeważają pola ryżowe ale można też zobaczyć winnice, plantacje kiwi czy... ananasów. Te ostatnie uprawia się wyłącznie w tunelach foliowych. Ananasy z Geoje są małe ale bardzo słodkie. Niestety, trzeba za nie płacić dosyć słono.
Spokojne wody między wyspą a stałym lądem sprzyjają hodowli owoców morza, z których najbardziej znane są tutejsze ostrygi, ponoć najlepsze w Korei. Sezon zaczyna się w listopadzie i kończy w marcu. Ostrygi znałem przed przyjazdem do Korei ale nie powiem żeby mi za bardzo smakowały, nawet skropione cytryną i ze świeżą bagietką posmarowaną masłem. Po raz drugi "odkryłem" je w Korei. Okazało się, że nie tylko mogą smakować, ale są wręcz pyszne. Poza tym można je przyrządzać na wiele sposobów. Najpopularniejsze są gotowane na parze ale wcale nie gorsze są smażone w głębokim tłuszczu, w sosie słodko-kwaśnym czy surowe w ostrym sosie chili.Co ciekawe i ważne cena ostryg jest bardzo przystępna, dlatego aby dostać się do dobrej restauracji "ostrygowej" często trzeba swoje odstać. Konsumpcja ostryg gotowanych to fajna zabawa, chociaż trzeba uważać aby sie nie oparzyc. Dostaje sie rękawicę i specjalny nóż z obciętym czubkiem, ktory ułatwia otwieranie muszli.Jak widać na poniższym zdjęciu bardzo wskazane jest również małe co nieco.

Kolacja firmowa -  ostrygi na trzy sposoby: gotowane, w sosie słodko-kwaśnym i w sosie chili na surowo.

Ostrygi gotowane na parze

Muszle lądują w koszu

Ananasy z Geoje

niedziela, 1 lutego 2015

Zima na Geoje

Od przyjazdu z urlopu myślałem, ze trzeba możne by się zająć wreszcie blogiem. Nawet wiedziałem o czym chciałbym napisać: jest zima to trzeba coś napisać o zimie. Niestety, na myśleniu się kończyło. Dopiero dzisiaj, wrzask ganiających się kotów "wyrwał" mnie z tego letargu. Oho, pomyślałem, jeżeli kotom przychodzą już głupie myśli do głowy to czasu na "zimowy" temat może być już niewiele.Przy okazji pokażę ulubione miejsce moich spacerów, Zima na Geoje to w swojej większości pora sucha, pozbawiona opadów. Czasami wiatr z południa przynosi jednodniowe, obfite opady deszczu, po których bardzo szybko nie pozostaje jakikolwiek ślad. Wiatr z południa przynosi tez wyższą temperaturę i zachmurzenie.Ponieważ zwykle niebo jest pogodne, to temperatura w nocy potrafi spaść nawet do -8C. Oczywiście w dzień słońce powoduje, że szybko idzie w górę, nierzadko osiągając nawet +10C. Suche powietrze i powszechne ogrzewanie podłogowe sprawiają, ze nieodzownym sprzętem jest nawilżacz powietrza, który chodzi na okrągło. Trawa koreańska wysycha w listopadzie i trwa w zimowym letargu do marca. Niezawodne są tylko kamelie, symbol wyspy, które zaczynają kwitnąć pod koniec października i sobie kwitną aż do kwietnia.
Taka łagodna zima powoduje, że wiele osób spędza czas na spacerach czy innych formach aktywności (wyspa znana jest ze wspaniałych tras trekkingowych czy klubów golfowych). Ja raczej oddaję się spacerom. Moim ulubionym miejscem jest pewna droga wzdłuż wybrzeża. Poza widokami ma jeszcze inna zaletę - chodnik, w części pokryty tartanem. Chodnik to wynalazek w Korei stosunkowo młody i nie wszędzie spotykany. Wynika to poniekąd ze szczupłości miejsca a wielu przypadkach z budowania bez jakiegokolwiek długofalowego planu zagospodarowania w przeszłości.No, ale dosyć gadania - pora na zdjęcia.   
Trawa wysycha w listopadzie.







Dochodzimy do plenerowej wystawy rzeźby


Toaleta w kształcie ślimaka.


Oraz niezawodne kamelie.


wtorek, 23 września 2014

Geoje - wieś, czyli...

... co w ryżu piszczy.


Dziś udamy się na koreańską wieś aby zobaczyć jak rośnie koreańskie złoto, czyli ryż. Właściwie jeśli spojrzeć na Koreę to w 95 procentach składa się z gór porośniętych lasem, pól ryżowych i wielkich mega-blokowisk. Całą resztę oceniam na jakieś 5 procent, wśród których można znaleźć nieraz bardzo ciekawe miejsca. Wymaga to jednak trochę czasu i nieco szczęścia. Mimo, iż uprawa ryżu zajmuje większość terenów rolniczych Korei i tak zbiory są niewystarczające do wyżywienia całego narodu Korei Pd. Zmuszona jest zatem do jego importu. Pola ryżowe wokół miast kurczą się zamieniając się najczęściej we wspomniane wcześniej blokowiska. Zanim więc znikną, popatrzmy jak wyglądają tu, na wyspie Geoje.






czwartek, 28 sierpnia 2014

Cztery pory roku czyli widok z okna.

Znowu jestem. Część z Was pewnie pomyślała, że może wyspa Geoje wzorem Atlantydy zapadła się w morskie odmęty lub piszący tego bloga pojechał sobie  w siną dal. Nic z tych rzeczy. Wyspa ma sie dobrze a i piszący bloga tez nienajgorzej. Ponieważ niedawno minęła kolejna rocznica mojego tutaj pobytu to pomyślałem, że warto byłoby pokazac, jak sie zmienia widok z "mojego" mieszkania w ciagu roku. Zaczynam od lata, bo wtedy wlasnie przyjechalem.


Teraz jesien. Widok z przełomu listopada i grudnia.


Sucha, pozbawiona opadów zima.



I wreszcie wiosna.











niedziela, 2 lutego 2014

Jangseungpo - odkrywanie na nowo.

Miejscowość Jangseungpo jest dosyć znana. Jest to port rybacki a także miejsce, z którego można dostać się na okoliczne wyspy turystyczne. Jest tam tez dużo restauracji a także jedyna w okolicy sala widowiskowa. Kiedyś kursowały stąd promy do Busan. Dziś po wybudowaniu Geoje Link, terminal promowy stoi opuszczony. Jest to także jedno z moich ulubionych miejsc spacerowych. Przed obecnym świętem znajomy Koreańczyk powiedział mi o trasie spacerowej w Jangsungpo, o której nie miałem pojęcia. Korzystając z ładnej pogody postanowiłem wczoraj tzn. w sobotę się tam wybrać. Trasa okazała się być bardziej trekkingową niż spacerową ale na to byłem przygotowany.  Ubrałem się na cebulkę ale podczas drogi było tak ciepło, że poszczególne warstwy wędrowały do plecaka. Trasa położona na zboczu nadmorskiej góry, długość trasy 5,6 km, rożnica wzniesień 127m, czas 2godz 20 min.

Mapa trasy

Raz w dół...

... a raz w górę.

Widoki nieciekawe z powodu mgły

Casami pod skałami.


Lub przez gaje bambusowe

Jak ktoś chce - może poćwiczyć.

Ptaki śpiewały - zdjęcie nieostre bo były strasznie szybkie

Serca przybite do drzew

Oczywiscie kamelie były tez.


To nie świątynia ale ośrodek wypoczynkowy...

... gdzie można wynająć domek.

czwartek, 30 stycznia 2014

Szczęśliwego Nowego Roku (Konia)!

                                                                          Źródło

Wcale nie tak dawno życzyliśmy sobie wszystkiego co najlepsze z okazji Nowego Roku i proszę mija miesiąc i możemy sobie życzyć znowu. Nadchodzi bowiem Nowy Rok Księżycowy, czy jak kto woli Chiński, czy jak kto woli Koreański. W tym roku przygalopował w dosłownym tego słowa znaczeniu jako, że będzie to Rok Konia. Jako ciekawostkę podam, że w roku konia urodził się m.in. Chopin a szczęśliwe liczby to 2, 3, 7. Chiński horoskop znajdziecie bez trudu w necie więc nie ma sensu tego kopiować (God bless Bill Gates for copy and paste!). Jeżeli spodziewacie się w Korei zobaczyć powitanie Nowego Roku Księżycowego takiego jak w Chinach to się srogo możecie zawieść. Żadnych fajerwerków, żadnych petard ani nic z tych rzeczy. Cisza i spokój. Ostatnio na Sylwestra zorganizowano tu wprawdzie pokaz ogni sztucznych ale odbył się o...20.00. Bez komentarza. Co więc się dzieje w tym czasie w Korei? Otóż następuje narodowy exodus Koreańczyków w strony rodzinne i w strony rodzinne współmałżonka. Duże miasta takie jak Seul czy Busan pustoszeją. Pustoszeje również Geoje. W końcu tutaj też większość mieszkańców to ludność napływowa. Przez te kilka dni (w tym roku cztery) kompletny luz na drogach wyspy. Wszędzie wolne miejsca do parkowania. Exodus zaczął się już wczoraj. Większość firm albo miała już wolne lub kończyła wcześniej. Kiedy w porze lunchu (również skończyłem pracę wcześniej) robiłem zakupy w Home Plus (Tesco) to zastałem tłum ludzi porównywalny z okresem przed Bożym Narodzeniem w Polsce. Wiadomo, ostatnia szansa na kupienie prezentów i zrobienie świątecznych zakupów. W czasie Nowego Roku Księżycowego wszystkie sklepy są zamknięte. Teraz o prezentach. Tradycyjnie dostaje się je również w pracy. Już w ubiegłym tygodniu dostaliśmy prezenty od firmy, dla której pracujemy. Niestety nie były to dwie butelki czerwonego wina chilijskiego jak w ubiegłych latach ale jakiś byle jaki termos i kubek izolacyjny. Oczywiście w pięknym kartoniku. Jeśli chodzi o firmę, w której pracuję to panowała jakaś podejrzana cisza. Dostaliśmy wprawdzie w prezencie po... parze skarpetek w pięknym pudełku od bezpośredniego managementu, ale nie tego każdy się spodziewał. Dopiero w poniedziałek po południu kiedy zobaczyłem serkretarkę zbliżającą się ze złotymi kopertami w ręce wiedziałem, że właściwy moment nadszedł. W supermarketach specjalny dział prezentów jest organizowany na kilka tygodni przed świętem. Wybór jest ogromny i właściwie na każdą kieszeń. I tak można najbliższym podarować np. zestaw składający się z mydła, szamponu do włosów i pasty do zębów - wtedy na pewno będą o nas myśleli w czasie codziennych ablucji lub pudełko z puszkami mielonki - wtedy myśli najbliższych powędrują w naszym kierunku podczas posiłku. Ceny niektórych prezentów też mogą szokować, np. 12 ładnych jabłek w kartoniku już od 50.000 wonów czyli ok. 50 dolarów. Są również prezenty naprawdę ładne. Od czasu do czasu kupujemy na pamiątkę miejscowe alkohole (wino lub soju), które rozlewane są do pięknej, tradycyjnej, ręcznie robionej koreańskiej ceramiki. Miłośnicy mocniejszych trunków znajdą wyroby znanych producentów whisky i koniaków, często limitowane edycje.
 
Prezenty, prezenty!
Na zdjęciu możecie zobaczyć więcej przykładów. Teraz pewnie zadacie pytanie: Co wobec tego robią expaci? To samo co w poprzednie święta. Część jedzie w ciepłe kraje a część wręcz przeciwnie na narty do ośrodków koreańskich lub japońskich. Ja zostałem, bo wyjazd mam zaplanowany w nieco późniejszym terminie a z nartami jakoś nigdy się nie oswoiłem. Dziś dzwonił jeden z kolegów, którzy wyjechali na narty do Muju (Korea) mówiąc, że pogoda "alkoholowa", leje od rana.  Następny "długi weekend" dopiero w maju (też cztery dni :)).